„Urządź mi biuro” poprosiła Jola.
Sprawa wydawała jej się prosta- „Wiesz w tym moim domowym biurze mam niewygodnie ustawione biurko. I na nim mam za dużo rzeczy.” I faktycznie kosmetyki, którymi maluje się tuż przedwczesną on-line mieszały się z notatkami ze studiów i dokumentami. Do tego zdjęcia rodziny i figurki na szczęście. Stanowisko do prasowania urządzone tuż obok też nie wspierało atmosfery skupienia i pracy.
Jakiś czas wcześniej Jola odeszła z wieloletniego etatu handlowca. Świetnie tam zarabiała, ale długie godziny pracy, ciągłe podróże, stres i praktycznie zero czasu na życie osobiste doprowadziły ją do wypalenia.
Jej serce wołało ją do pracy, w której pomaga ludziom, bo to umiała świetnie – uważne słuchanie i empatia to jej mocne strony. Jola kończyła właśnie zaoczne studia coachingowe i planowała wspierać mentorsko i coachingowo rodziców dzieci neuroatypowych, dzieląc się też doświadczeniami wychowywania dorosłego już syna.
Poprosiłam Jolę, żeby opowiedziała mi, jak się czuję gdy patrzy na swoje miejsce pracy. „Wiem, że mam się zabrać do pracy, ale na samą myśl o przeciskaniu się wąskim przejściem do biurka i odgruzowywaniu go robi mi się słabo.”
„I co się wtedy dzieje?” zapytałam
„Nie zabieram się za zadania, które sobie zaplanowałam, odkładam je na później, prokrastynuję.” Gdy rozmawiałyśmy o tym dłużej Jola przyznała, że od kilku tygodni utknęła z rozwijaniem swojej praktyki coachingowej, mimo, że otworzyła już formalnie działalność i zegar tyka.
Jola wiedziała, że jako house-coach pomogę jej dzięki zmianie wnętrza pokonać wewnętrzne blokady.
Okazało się, że tak samo 'słabo’ robi jej się na myśl o zabraniu się za pracę i to było prawdziwym problemem. A bałagan na biurku i jego niewygodne ustawienie był tylko zasłoną dymną, wymówką, na która mogła zrzucić swój brak działania. Gdy Jola zauważyła to połączenie i odkryła swój schemat – wszystko stało się jasne.
Przearanżowałyśmy biuro Joli i zbudowałyśmy nowe wspierające przekonanie o sobie 'Stwarzam sobie wygodne warunki do pracy i czuję siłę do działania”. Wzmocniłyśmy je wizualnymi kotwicami, które dzięki oddziaływaniu na podświadomość każdego dnia wspierają Jolę w rozwijaniu swojego biznesu.
Jakie są efekty? W przeciągu kolejnych miesięcy Jola nabrała rozpędu – znalazła wspólniczkę i razem stworzyły coś, czego sobie wcześniej nawet nie wyobrażała. Otworzyła centrum rozwoju i terapii, gdzie nie tylko prowadzi sesje z klientami, ale również szkolenia dla firm, warsztaty rozwojowe i kręgi kobiet.
Jak usłyszałam niedawno „Światło zapala się przez pstryknięcie.” I tak było też tym razem.